Bal wszystkich nieświętych – nowa powieść Alka Rogozińskiego

Alek Rogoziński, znany miłośnikom komedii kryminalnych, nie potrzebuje specjalnego przedstawienia. Jego niebanalne poczucie humoru oraz celne i cięte puenty zdobyły uznanie wśród fanów gatunku. Tym razem autor zaprasza nas do rozwikłania kolejnej zagadki kryminalnej w tajemniczym zamku, kontynuując historię bohaterów znanych z bestsellerowych powieści „Śmierć w blasku fleszy” i „Dom tajemnic”.

W najnowszej powieści, zatytułowanej „Bal wszystkich nieświętych”, współwłaściciele agencji PR, Mariusz „Mario” Kosek i Dominika „Miśka” Szustek, otrzymują zaproszenie na prestiżowy bal organizowany w prawie dwustuletnim pałacu na Warmii. Gospodarzem wydarzenia jest młody i popularny biznesmen Ignacy Bursztynowicz. Pałac, pełen tajemnic, staje się miejscem spotkań gwiazd kina, internetu, literatury i biznesu. Wśród nich są także ekscentryczna babcia właściciela pałacu, Eugenia, oraz niezawodny komisarz Krzysztof Darski.

Atmosfera balu szybko zmienia się, gdy dochodzi do tajemniczego morderstwa. Okazuje się, że wielu uczestników imprezy ma swoje powody, by ukrywać mroczne sekrety, a świat „znanych i lubianych” nie jest taki niewinny, jak się wydaje. Komisarz Darski podejmuje się śledztwa, próbując rozwikłać zagadkę zamkniętego pokoju.

„Bal wszystkich nieświętych” to trzydziesta pierwsza powieść Alka Rogozińskiego, który powraca do swojego ulubionego motywu „zagadki zamkniętego pokoju”, wzbogacając go o charakterystyczny dla siebie czarny humor.

Alek Rogoziński to ceniony pisarz specjalizujący się w tworzeniu komedii kryminalnych i powieści obyczajowych. Wśród jego najpopularniejszych publikacji znajdują się takie tytuły jak „Jak Cię zabić, kochanie?”, „Teściowe muszą zniknąć”, „Nieboszczyk sam w domu”, „Babka z zakalcem” i „Dom tajemnic”.

W 2019 roku jego kryminał „Raz, dwa, trzy… giniesz ty!” został z powodzeniem przeniesiony na deskę teatralną. Rok 2022 przyniósł pisarzowi prestiżową nagrodę Złoty Pocisk za wybitny wkład w świat literatury kryminalnej. Książki pod jego nazwiskiem zdobyły ogromną popularność, osiągając nakład ponad miliona egzemplarzy.

Poza literaturą, Alek Rogoziński to pasjonat podróży, oddany fan Madonny i Jima Morrisona, miłośnik herbaty Earl Grey, zwolennik włoskiej kuchni, zapalony gracz w bowlinga oraz entuzjasta wszelkich gier karcianych. Jego zainteresowania i szerokie spektrum fascynacji sprawiają, że pisarz ten zyskuje uznanie nie tylko jako twórca, lecz także jako barwna osobowość o zróżnicowanych upodobaniach.

Fragment książki „Bal wszystkich nieświętych”

Dźwięki walca wiedeńskiego granego przez stojących na scenie muzyków mieszały się z odgłosem kroków na parkiecie. Sześć par wirowało w niewielkiej sali balowej pałacu w Klepaczowicach. Dominika Szustek, zwana przez wszystkich Miśką, obserwowała tancerzy uważnie. Miała wrażenie, że nie patrzy na ludzi, ale na wirujące porcelanowe figurki na wieczku nakręconej wcześniej przez kogoś pozytywki.

„To nie bal. To cyrk!”, pomyślała z lekkim niesmakiem, wspominając to, co działo się w tym miejscu przez ostatnich kilkadziesiąt godzin. Nikt by nie odgadł, że tak zgodnie teraz uzupełniający się i współpracujący w tańcu ludzie życzą sobie wszystkiego najgorszego i gotowi są w każdej chwili rzucić się sobie do gardeł. Gdyby o tym, co się tutaj wydarzyło, ktoś jej tylko opowiedział, Miśka, patrząc teraz na parkiet, z pewnością nie uwierzyłaby w ani jedno słowo. Ponieważ jednak była naocznym świadkiem tych zdarzeń, czuła jedynie niesmaczny podziw dla hipokryzji prawie wszystkich tancerzy, z wyjątkiem dwóch osób, paradoksalnie tworzących teraz parę na parkiecie.

Podający właśnie rękę swojej partnerce jej przyjaciel Mario znalazł się tutaj przez przypadek. Podobnie zresztą jak i ona sama. A tańcząca z nim Anna Karpowicz wydawała się równie zaskoczona ostatnimi godzinami, co i oni. Tak jakby została tu zaproszona w wyniku pomyłki. Natomiast cała reszta…

„Doprawdy, trzeba było się nieźle nagłówkować, żeby zgromadzić w jednym miejscu tyle osób, które miały powody, aby szczerze się nienawidzić!”, zaskoczona tą myślą Szustek nagle przestała zwracać uwagę na parkiet. A co, jeśli ktoś naprawdę zrobił to z premedytacją? Jeśli to nie przypadek zdecydował, że w tym zapomnianym przez Boga i ludzi miejscu właśnie w tym momencie skrzyżowały się losy tych wszystkich celebrytów, tak bardzo kochanych przez fanów i tak skrzętnie skrywających za uśmiechami i na pozór dobrymi manierami okrucieństwo, megalomanię, zawiść, chciwość i dziesiątki innych cech, do których posiadania mało kto jest skłonny otwarcie się przyznać.

Miśka wyłowiła wzrokiem gospodarza imprezy. Ignacy Bursztynowicz tańczył walca tak bezbłędnie, że gdyby występował w „Tańcu z Gwiazdami”, to nawet Iwona Pavlović musiałaby go nagrodzić najwyższą notą, choć z reguły miało się wrażenie, że trzyma ją tylko na wypadek, gdyby znienacka w telewizyjnym show pojawił się duch Freda Asteire’a.

Trzeba jednak przyznać, że partnerka biznesmena w pełni dotrzymywała mu kroku. O właścicielce sieci gabinetów medycyny estetycznej, Lucynie Gąssowskiej, można było wyrazić wiele niepochlebnych opinii, zwłaszcza kiedy wzięło się pod lupę styl, w jakim dorobiła się swojego wielomilionowego majątku, ale nie dało się jej odmówić gracji i szyku, które akurat dla walca są równie cenne co diamenty dla każdej prawdziwej kobiety.

Miśka nie poświęciła jednak Gąssowskiej zbyt wiele uwagi. Bardziej intrygował ją Ignacy. Zresztą nie tylko ją. Cała Polska – zwłaszcza czytelnicy plotkarskich portali i gazet – od kilkunastu miesięcy z ciekawością śledzili jego zawrotną karierę.

Odziedziczywszy po swoim ojcu sieć hurtowni farmaceutycznych, obdarzony przez matkę naturę aparycją hollywoodzkiego playboya, starannie wykształcony, błyskotliwy trzydziestodwulatek usilnie dbał o to, aby skupić na sobie jak najwięcej uwagi rodaków. Najpierw wdał się w romans z popularną i dopiero co rozwiedzioną piosenkarką Martą Raj.

Ponieważ gwiazda była od niego starsza o dwadzieścia osiem lat, wspólne pojawienie się na ściankach, a następnie zrobione przez paparazzi foty z ich wyjazdu na Sycylię szybko stały się sensacją. Pławiący się w blasku sławy, zapraszany do telewizyjnych śniadaniówek, obdarzony tytułem „najseksowniejszego polskiego kawalera” Ignacy uznał, że Marta spełniła swoje zadanie i ledwie po paru tygodniach zerwał ich związek, aby już kilka dni później pojawić się na gali portalu Sensatek razem z supermodelką, Patrycją Strzałą.

Przekonawszy się, że ktokolwiek by stał obok niego na ściance, zapewnia mu kolejny artykuł w prasie tak papierowej, jak i elektronicznej, oraz zaproszenia do telewizji, Bursztynowicz dbał, aby dostarczać mediom jak najwięcej żeru. Lista jego partnerek rosła w tempie wręcz przerażającym, a wraz z nią zwiększała się także liczba poświęconych mu publikacji, o followersach na Instagramie już nawet nie wspominając. Po pewnym czasie stało się jasne, że show-biznes pokochał Ignacego wielką i odwzajemnioną miłością. Nic więc dziwnego, że wiadomość, iż młody biznesmen zakupił pałac w Klepaczowicach i wydaje tam bal dla celebrytów, też rozpaliła ciekawość wszystkich do czerwoności.

Co jednak zaskakujące, tym razem Bursztynowicz nie zaprosił na imprezę wielu redakcji, a ograniczył się jedynie do udzielenia akredytacji dziennikarce wspierającego go na każdym kroku dwutygodnika „Koktajl” i reporterowi największej stacji Tele-Pol, którzy stali teraz vis-à-vis Miśki po drugiej stronie sali i podobnie jak ona uważnie obserwowali tańczące gwiazdy. Żadnych innych żurnalistów i, co najdziwniejsze, zero paparazzi!

Odpowiedź na pytanie, po co Ignacemu była ta cała staroświecka szopka, skoro najwyraźniej nie planował jej wykorzystać do zrobienia sobie kolejnej reklamy i zapewnienia szumu wokół własnej osoby, pozostawała dla Szustek nieodgadnioną zagadką. Walc trwał w najlepsze. Mario znad ramienia swojej partnerki posłał Miśce spojrzenie mówiące: „Jeszcze jeden obrót i dostanę świra”, ale dzielnie tańczył dalej. Dokładnie w chwili, kiedy subtelna zamiana w aranżacji dała znać, że walc zbliża się do końca, gdzieś w oddali rozległ się przeraźliwy kobiecy krzyk.

Zdziwiony Ignacy przerwał taniec i machnięciem dłonią dał znać zespołowi, aby przestał grać. Zapadła cisza. Nagle przerwał ją kolejny krzyk, po którym dało się usłyszeć stukot pospiesznych kroków.

Ktoś biegł pałacowym korytarzem w stronę drzwi wiodących do sali balowej. Stojący przy nich dziennikarz Tele-Polu, Miłosz Pluciński, odruchowo nacisnął klamkę, po czym otworzył je na oścież.

Nie minęło kilka sekund, kiedy w ich progu stanęła współorganizatorka imprezy. Zdyszana i purpurowa na twarzy Teresa Machnik, odszukawszy wzrokiem Ignacego, zrobiła w jego stronę kilka kroków.

– Morderstwo! – wychrypiała przerażonym głosem.

– W altance! Zwłoki… Morder… – W połowie słowa runęła na posadzkę tuż u stóp swojego pracodawcy.

Miśka poczuła, że robi jej się w środku lodowato.

– Mówiłem ci, że to się źle skończy. – Usłyszała szept Mario, który nie wiadomo jakim sposobem znalazł się tuż obok niej. – I, jak zawsze, miałem rację!

– Naprawdę uważasz, że to idealny moment, żeby uprawiać autopromocję? – spytała Szustek z wyrzutem.

– Jestem tylko ciekawy jednego… – Przyjaciel zignorował jej uwagę.

– Czego? – zaciekawiła się mimowolnie Miśka.

– To chyba oczywiste. – Mario potoczył wzrokiem po sali. – Kto jest ofiarą?